10:05 2008-05-26
Aaa coś pięknego!
Las, jeziora, prawdziwe, "niesklepowe" mleko, gromadka dzieciarni grającej w piłkę, grill i życzliwa atmosfera.
Nie chcę do miasta. Internet możnaby tu założyć radiowy, ale po co, skoro jest tyle do zrobienia i tyle do poznania, ze juz kolo 15-stej mogłam zasnąć jak kamień. Nikt mnie nie znał, ale czułam się tam świetnie.
Tam nawet kościół wyglądał inaczej. u nas wszystko w obrazkach i wstążkach, tam tylko kwiaty. Tony kwiatów.
Jeszcze pamiętają, na czym polega wiara. Czułam się, jak w innym wymiarze, czas stal w miejscu.
To jakas gra...?
Po powrocie Jacek jeszcze wstąpił do mnie. Mówiłam, mówiłam i mówiłam...Uśmiechał się pobłażliwie, zadowolony że tak mi się podobało. Będziemy tam często wracać.
W sobotę wyprowadzka. Matka już mi powiedziała, że jeśli to zrobię to mnie wyklnie i wydziedziczy.
Proszę bardzo. Całe życie decydowała za mnie. Nie mogłam nigdzie wyjechać, bo się o mnie bała. Skończyło się.
Zmierzę się z praniem i gotowaniem. W imię niezależności. A niech tam.
Byliśmy na zakupach. Kupiliśmy nasz pierwszy czajnik, kanarkowo żółty. Mimo okropnej atmosfery w domu, jestem szczęśliwa.
Zapomnialem, ze masz tu bloga. Znowu.
A przeciez obiecalem zagladac.
Dodaj komentarz