2008-04-18/19 Z bliźniakiem na mieście.
Po błękitnej lagunie, wściekłym psie i piwie na dokładkę, skończyły się nam tematy do rozmowy. Z resztą przecież ponad 10lat się znamy. Po standardowym "Co u Ciebie", przeszliśmy do konkretów, bo bez powodu byśmy się chyba nie spotkali. Tym razem słuchałam. Nie pozwolił mi mówić o pracy. I dobrze, bo pewnie zaczęłabym się użalać. A tak mieliśmy mieszankę uczuć gorzkich i euforystycznych w jednym. Zostawił swoją dziewczynę. To dobrze. Denerwowała mnie jej wścibskość i osądzanie ludzi. Pojechał niedawno do Krakowa i zakochał się w mieście, a przy okazji w jakiejś dziewczynie. Zrozumiał chyba, że to nie była miłość. Byleby był szczęśliwy. Byleby była równie piękna i dojrzała, jak on. Widziałam w nim wyrzuty sumienia, że zranił byłą, ale z pasją opowiadał o tej z Krakowa. Słuchałam i przypominałam sobie, jak cudownie było patrzeć na gościa z poprzedniej notki, którego dopiero co wyrzuciłam z umysłu. Zauroczenia nieco ogłupiają. Ale przyjemnie było słuchać. Dopijając piwo wyjaśnił, że istnieją dwa rodzaje zazdrości: pozorna [jestem z nią, więc jestem zazdrosny bo bronię własnej dumy] i prawdziwa [kocham ją, więc jestem o nią zazdrosny]. Nie dałabym mu 17-stu lat. Dopiero za pół roku będzie pełnoletni...
Wracając do Krakowa: z całego opisu poza Sukiennicami w pamięć zapadła mi wieża mariacka i to, że hejnał gra się czterokrotnie, w cztery strony świata…Dalej już było tylko o długich blond włosach, skromnym uśmiechu, drobnej posturze. O kolorowych koralach kupowanych na pamiątkę. Co to miasto ma takiego w sobie, że każdy chce tam wrócić?
[to?]
Bardzo chciałabym tam znów pojechać...Choć stwierdzam, że chciałabym pojechać DOKĄDKOLWIEK. Byle dalej stąd. Mojemu też odpaliło na tym punkcie chyba, wciąż pokazuje mi zdjęcia różnych starych aut, które chciałby mieć, żebyśmy wyjechali gdzieś sami. Też przygnębia go rzeczywistość.
Marzenia dobra rzecz...
Jeden belkot, bla-bla-bla...
Dodaj komentarz