23.03.08
Chyba pierwszy raz do tego stopnia nie czuję świąt. Leżę pod kocem i wpatruję się w okno. Matka powiedziała parę przykrych słów na temat mojej niereligijności. Dawno już jednak o tym zapomniała. W przeciwieństwie do mnie.
Za oknem nic ciekawego, biel chmur połączona z bladym błękitem razi moje zmęczone oczy. Dużo ostatnio śpię, ale nie daje mi to poczucia odprężenia ani wypoczęcia.
Nie lubię tych momentów, kiedy życie nagle zwalnia. Mam wrażenie, że zmierzam do nikąd. Zapatrzona w jakieś wymyślone szczęście, którego nie potrafię odnaleźć.
Za dużo rozmyślań...Rozczarowuje mnie to wszystko. Inny świat sobie wymarzyłam, a rzeczywistość jest bolesna. "Kobieta nie może być aniołem i mieć skrzydeł" powiedział kiedyś jakiś znawca.
Trudno zażegnać przeszłość pomimo długich starań.
Nie mam miłości.
Chodzę i zostawiam za sobą ścieżkę zniszczenia. Cała w ranach zadanych przez innych i siebie samą.
Trudno to zrozumieć. Siebie także.
Próbuję znaleźć ukojenie w ciszy, ale bolesne jęki mojego sumienia nie dają spokoju i błagam o zagłuszenie tego.
Dlaczego nie potrafię się odnaleźć, to już chyba ten wiek kiedy wkracza się w dorosłość i wie czego chce. A ja nie wiem tak do końca.
Zimne dłonie i wiatr za oknem wprawiają w przygnębienie. Stukam w tą klawiaturę bezwiednie licząc na jakiś przypadkowy znak. Bez nadziei.
Dodaj komentarz