23:56 2011-12-10
Cholerny marketing i jego świąteczne promocje!
Co pięć dni na chwilę odzyskuję radość życia.
Zakupiłam sobie "Moje mieszkanie" i oszalałam... Nie patrzę na te wszystkie piękne łazienki i salony, których nie będę mieć.
Za to zdobienia świąteczne... Nieopisane.
W piątek wybrałam się z tatą do lasu na krótki spacer, przytargałam do domu parę wierzbowych witek i potraktowaliśmy je srebrolem. Kupiłam też małe, lustrzane bombki [tanie były;p]. Zapakowałam to wszystko do wazonu, wygląda genialnie. W przyszłym roku wymienię bombki na fioletowe, żeby się trochę odznaczały ;)
Na sobotę, po powrocie z uczelni jestem też umówiona z D., na pieczenie pierników. Ostatnią kasę wydałam na wszystkie możliwe posypki, lukry, pisaki i co tylko udało mi się znaleźć. Będzie szaleństwo, jak w zeszłym roku z piernikowym domem. W tym roku tylko ciastka, żeby można było na choince powiesić, jesli nie będą się nadawały do jedzenia :D
J. nie chce nigdzie jechać na święta. Zapowiedziałam mu, że jeżeli nie ma zamiaru obchodzić wigilii to lepiej niech zrobi to w tym roku, bo jak z nim zamieszkam to będzie zmuszony. Przecież grzybowa, barszcz i karp być muszą! Puste miejsce przy stole, opłatek i pozostałe symbole...
W Sylwestra też nie zamierza nic robić... Najlepiej zamknąć się w domu i udawać, że się nie istnieje ;/ Eh. nie dziwię mu się trochę, że taki zniechęcony. Ja dopiero miesiąc się męczę w nowej pracy a on już cztery lata i od paru miesięcy na półtora etatu. Mama też znalazła sobie zajęcie, co oznacza że sytuacja wraca do stanu poprzedniego.
Patrzę już w pustą przestrzeń. Za wszelką cenę nie chciałam żyć jak inni, bez celu, z dnia na dzień. Nie pozwalałam gasić w sobie entuzjazmu, bo wszystko mi się udawało. Teraz nie udaje się nic. Rozmawiamy już niewiele, przytuleni nie patrzymy sobie w oczy. Żadne nie chce przyznać głośno, że boi się co przyniesie ten 2012. Nie wyczekujemy go wcale, stąd niechęć do szampana, fajerwerków, imprezowania.
Chowam się z powrotem pod kołdrę. Ostatnio śpię jak suseł, najchętniej zapadłabym w sen zimowy. Tylko żeby mi się na koncie zbierało, bo jakoś wieje pustką ;). Trzymam się jednak dzielnie.
Obejrzeliśmy dzisiaj film "Cela 211". Jak to wszystko może się zmienić w ciągu jednej chwili. I jedyne, co wtedy możesz zrobić, to walczyć o przetrwanie i powiedzieć sobie:
"Robię co mogę".
No, to rozwieszam łańcuchy.
Choinkowe.
I miałam iść na łyżwy, ale nie wyszło.
Dodaj komentarz