A bo jednak nie działało !!!
HALLELUYAH!
Dwa miesiące męczyłam się z tym gównem. Na IE nadal nie mogę nic robić, nie mam tam żadnych dodatków, nie działa tam nic chyba dla zasady, ponieważ to IE. W przypadku mozilli problem wystąpił taki, że w ramach testu zablokowałam sobie dziś WSZYSTKO związane z blogi.pl i usiłując wyłączyć to co napsułam, odkryłam, iż adblock był problemem. Biedni admini, chyba powinnam napisać im jakąś notkę przeprosinową, za dręczycielstwo ]:-> Wczoraj założyłam już bloga na konkurencyjnym serwisie. W związku z tym że jednak coś mi się udało tutaj napisać, uroczyście ogłaszam iż ZOSTAJĘ ! :]
A tyle miałam do napisania... Tyle, że aż się przedawniło niektóre.
Żartowałam do K, że mam do niego dwie godziny drogi z trasy, mogę wpaść. Dzień później napisał, że może na całe 3 dni bym wpadła. Wyjaśniliśmy sobie to i nie odzywaliśmy do siebie jakiś czas, ale wszystko wróciło do normy.
Jesteśmy sobie potrzebni. Bardziej niż sądziłam. I nie chodzi o głupie i nic nie znaczące komplementy. Odrywa mnie od rzeczywistości. Znam go już na tyle, by wiedzieć że w rzeczywistości nic by z tego nie było, ale jego wirtualne towarzystwo działa na mnie doskonale. Czuję się wspaniale i zapominam o całym gównie, jakie mam obecnie poza monitorem. Myślę też, że moja osoba tłumi w jakimś stopniu jego samotność. "udanego dnia" przed wyjściem do pracy wywołuje uśmiech, czuję to w jego głosie, choć się nie widzimy. To nie mój typ, ale to mój K. I chcę by nim był.
Kupiłam plastry antykoncepcyjne, w nadziei na wielką zmianę. Wielkiej zmiany nie było, doznałam az to okropnego rozczarowania. Po wczoraj wiem już na pewno, że jesteśmy z J. totalnie niedopasowani do siebie i do tego wspólne działanie wychodzi nam wyjątkowo nieporadnie. Seksem nie mogę tego nazwać. Załamałam się. Nie była to kwestia tego, że pierwsze razy. Nie była to kwestia alergii na lateks, jak sądziłam później. Po prostu. Wreszcie wylałam mu swoją frustrację w smsie, ponieważ nigdy nie będzie chciał rozmawiać o tym na żywo. Dodałam do tego swoją wściekłość po słabym dniu w pracy. Musiało być źle, bo wciąż myślałam o wczorajszym wieczorze. Zastanowiłam się, dlaczego nagle po niemal trzech latach zabrakło mi seksu z prawdziwego zdarzenia, dlaczego wcześniej ignorowałam te nieudane próby i to jego nieodpowiednie podejście. Cóż, wygląda na to że historie wyjęte z blogów erotycznych lub filmów dla dorosłych dalej będą się rozgrywały w mojej wyobraźni. Pytanie tylko, czy będę chciała kiedyś podjąć trud adopcji.
Jak sobie wmówić że nie kocham? Da się w jakiś sposób nie umrzeć bez powietrza?
I strasznie, STRASZNIE się cieszę, że zostajesz :)
Dodaj komentarz