wreszcie trochę lżej.
Dzieje się dużo. Ciągłe lęki o pracę chwilowo ustały. Wiem już bankowo, że w lipcu czeka mnie miesiąc bezrobocia a potem umowa zlecenie [niestety, ale lepsze to niż nic]. Zadania nieco podobne do obecnych, mniej pracy fizycznej, jeszcze więcej czasu za kółkiem. Byłam na dwóch rozmowach o pracę i na drugiej z nich udowodniono mi, że przedstawicielka byłaby ze mnie marna. Właściwie mnie to nie dziwi.
D. zdała prawko. Oblewaliśmy to w piątkę. Ona, jej man, dwóch kolegów i ja. Był to naprawdę mocno zakrapiany melanż, mam wiele plam w pamięci z tego wieczoru. Pamiętam natomiast, że bawiłam się świetnie z kolegą poznanym w Sylwestra. Nazwijmy go P. Nawet byłam z J. na grillu u niego, kilka dni później i sam Jacek powiedział, że to świetni ludzie, ten P. i jego brat. Istna kopalnia żartów i ciętych ripost. Było świetnie. Co do D. i jej chłopaka jakoś zupełnie go to obeszło.
O pracy dowiedziałam się dopiero w tym tygodniu. Chciało mi się tańczyć z radości, a ponieważ chętnych do tego osób znam bardzo niewiele, liczyłam że uda mi się namówić właśnie jego. I zgodził się. W środę jednak wracał z juwenaliów sam w środku nocy i skończyło się to szpitalem, złamaniem nosa, podbiciem oka i ogólnie mówiąc- katastrofą. Wszysko z powodu telefonu. Przejęłam się tym bardzo ale dziś widziałam już niewielką poprawę, opuchlizna z oka zeszła niemal całkowicie i widzi normalnie, choć zauważyłam też, że nie wspomniał o wybitym barku.
Codziennie jeżdzę do J. Obecnie przebywa u niego sześcioletnia siostrzenica, która przyjechała na ostatnie wakacje przed nowymi wyzwaniami związanymi ze szkołą. Chodzimy na plac zabaw, czytamy książki, wieczorem bajka na dobranoc i czekanie nad łózkiem aż zaśnie. J. napisał dziś smsa o problemach z mamą. Nie przejmuje się już nawet obecnością małej. Mam ochotę ją udusić. Za jej słabość. Myślę, że jest świadoma, że niszczy to, co J. tak starannie od lat stara się zbudować. Potem męczy ją poczucie winy i stara się je uciszyć, wpędzając w błędne koło.
Ja radzę sobie z tym na swój sposób. Moim nałogiem jest internet. Przez tydzień, kiedy byłam od niego odcięta z powodu opóźnień ze strony nowego operatora, przekonałam się, jak ciężko mi bez niego. Bez facebooka nawet, choć wydawał mi się nieprzydatny. Nie wiedziałam, co się dzieje u znajomych. Znajomi nie wykazywali zainteresowania, dlaczego milczę. Być może inne sposoby typu sms, odchodzą już do lamusa. Być może zadaję się z nieodpowiednimi osobami.
Było mi też trochę trudno, bo nie mogłam rozmawiać z P. tyle, ile bym chciała. Transfer na służbowym netbooku wykorzystałam w jeden weekend, potem nastała "susza". Nie mogę myśleć o nim jak o potencjalnym nowym facecie, bo wiem że nie jest mną zainteresowany na innym gruncie niż koleżeński. Rozmawiamy codziennie od pół roku i jakoś nie odebrałam takich sygnałów. Dziewczyny lgną do niego jak muchy do miodu. Mimo to jest sam, interesują go tylko te, które go nie chcą. Są wyzwaniem. Wymieniliśmy się książkami, ja dałam mu fantastykę, on mi podręcznik o mowie ciała. I potem na imprezie przyłapywaliśmy się na różnych gestach, zgadując co druga osoba pomyślała w danym momencie. Pomyślałam, jak świetnie się rozumiemy. Na drugi dzień przepraszał za te flirty. Zamiast się cieszyć, zrobiło mi się przykro. Powiedziałam, że wiem że te rozmowy były tylko dla zabawy, w głębi duszy nie mogąc się z tym pogodzić.
Nie czuję się rozdarta, bo wiem że moje miejsce jest przy Jacku, wiem że nie interesuję P. i nie powinnam tego komplikować. Wiem też, że moje uczucie do J. jest sto razy silniejsze niż do niego. Bardzo trudno będzie mi jednak, jeśli P. znajdzie sobie kogoś i przestanie się odzywać, uzależniłam się od jego wesołej natury. Nikt nie potrafi mi tak błyskawicznie poprawić nastroju jak on.
Rzucam fejsbukowe gry. Ograniczając coraz mocniej. Wiem, że to bezskuteczne, bo
NAŁÓG TRZEBA RZUCIĆ NATYCHMIAST, chirurgicznym cięciem. Inaczej wciąż będzie się uzależnionym.
Uzależnionym także od P, żartującego nawet z twarzą obolałą i spuchniętą jak balon. Nie chcę jednak się od niego odcinać, bo mam ostatnio wrażenie, że to moja jedyna w miarę bliska osoba. M się ode mnie odsunął po spotkaniu żużlowym. Czasami napisze na gg, ale nigdy nie ma czasu na spotkanie. Ta.... Tak właśnie wygląda dzisiejsza przyjaźń. Internetowi maniacy, a na piwo nie ma z kim iść.
Dodaj komentarz