z Darią po latach.
Tyle myśli mam dziś w głowie, że nie jestem w stanie tego wszystkiego przekazać.
Mam ochotę wkleić całą rozmowę z moją byłą przyjaciółką, z którą nie widziałyśmy się parę lat ale nie dam rady. Odezwała się, bo chciała wręczyć mi zawiadomienie o ślubie.
Po tym czasie obie wyrzucałyśmy z siebie zdania z prędkością karabinów maszynowych. Było bardzo wesoło, ćwierkotliwie niemal. Umówiłyśmy już się na sobotnie pieczenie pierników. Tzn. ona będzie robić a ja naśladować :) Bardzo jestem zadowolona z tego spotkania, może uda nam się odbudować ten spalony most. Nie tęskniłam za nią, ale potrzebowałam przyjaciółki. Już się kiedyś przecież sprawdziła w tej roli, może nie wyszła z wprawy. Do tego zaprosiła jeszcze trzecią koleżankę. Mam nadzieję, że się tą swoją niewiedzą kulinarną nie skompromituję do reszty ;)
Odebrałam dziś M. po pracy, nie wiem który raz, chyba trzeci. Opowiedziałam mu całe to babskie spotkanie, że miał rację mówiąc "może to ona będzie tą koleżanką do farbowania włosów" [od tego są przyjaciółki no nie ?;))], w przenośni rzecz jasna.
Spytałam go, czego tak naprawdę ode mnie oczekuje, bo nie rozumiem jego działań, czai się, mota, przecież zna mnie tyle czasu więc nie trafił go piorun nagle, tamta go olała i po co mu znowu zajęta. Wspomniałam mu ze go lubię ale się tego obawiam. No i się wycofał chyba. Tak to odebrałam, że skoro dobitnie powiedziałam nie, to nie. A co ja myślę ? Za bardzo go lubię żeby dać mu wyjść na kretyna który chce mieć już kogokolwiek byle stłamsić samotność, bo ja nie jestem kimkolwiek i nie pozwolę się tak traktować.
Patrząc przez pryzmat tego co mam teraz, rozmowę można uznać za zakończoną.
Już widzę jak go rodzina akceptuje z rozwartymi ramionami, pracownika sklepu agd, bez znajomości języków, z pensją poniżej średniej krajowej, bez studiów i większych chęci do życia.
A mój brat znowu awansował.
Dodaj komentarz