zagubiona
Chyba lekki kryzys mam.
Ponieważ od dwóch miesięcy na moje konto nie wpłynęła złotówka, spodziewałam się jutrzejszego przelewu jak zbawienia. Ruszając do domu [145km], zadzwoniłam jednak do kierowniczki projektu i mnie dobiła spokojnie stwierdzając, że może dwudziestego coś da się zrobić.
Pierwszy raz w życiu zalała mnie taka złość i załamanie, że zrobiło mi się czarno przed oczyma, zdrętwiałam i straciłam czucie w mięśniach twarzy, tak silnie się spięły. Szczęście, że nie wyłożyłam się w żadnym rowie lub na drzewie. Doszłam do siebie po kwadransie, nadal prowadząc [głupia!]. Zadzwoniłam więc "wyżej", do jedynej pomocnej w tej firmie osoby. Czekam niecierpliwie jutra, obiecał, że już załatwione. Niepewnie rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam z przerażeniem, że nie mam pojęcia gdzie jestem, nie ma znaków mówiących o kierunku, którego szukam. Wniosek był prosty- trzeba się wrócić. Dzięki temu niemiłemu przeżyciu, zwiedziłam dodatkowe 22 kilometry. Myślę nad kupnem nawigacji, bo tym w nokiach jakoś nie ufam. Mam nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy, to był nowy teren dla mnie. To już jednak drugi raz w tym miesiącu.
***
Jutro idę na rozmowę kwalifikacyjną, na pół etatu - jako wsparcie. Wymyśliłam sobie bowiem, że skoro tu się nie przemęczam, warto będzie dorobić parę groszy na później. Pytanie tylko, czy to ma sens, skoro obecna firma daje dupy z pensjami do tego stopnia... Może lepiej byłoby szukać całego etatu i mieć spokój, umowę o pracę i socjal...?
Pewnie lepiej...Tyle że szukać to jedno, znaleźć to drugie...
***
M się odezwał, ruszył ze mną w trasę nawet. Zabrał na jakiś zamek. Na zamku same rekonstrukcje i duplikaty niestety. Niegodnie. Na końcu jeszcze pokłóciliśmy się tradycyjnie o to wyższość mojego miasta nad sąsiednim. Chyba w żartach.
Ale nie lubię go już.
Spalił sprawę doszczętnie.
Zniszczył wszystko. Może tak naprawdę nic nie było.
***
4 dni wolnego. Odcinam się od wszystkiego :) W sobotę od południa do nocy będę szaleć. W niedzielę wyleczę kaca. W poniedziałek wrócę do życia. Idealnie.
a z pracą to chyba rzeczywiście coś na cały etat byłoby lepsze, skoro z pensją krucho... rozejrzeć sie nie zaszkodzi!
Dodaj komentarz