18:39 2008-09-17
Czuję się jak dziewczynka przyłapana na gorącym uczynku.
Mój kiero wczoraj odbył ze mną rozmowę w 4 oczy i oznajmił, że zwalnia tę drugą dziewczynę.
Skwitowałam to milczeniem, bo mam dośc popołudniówek. W tym miesiącu miałam 7 razy ranną zmianę. Zagotowałam się jednak dopiero, kiedy przez telefon powiedział, że mam się nie wypowiadać źle na jego temat i nie wściekać, kiedy zwraca mi uwagę. Tylko jedna osoba widziała mój wczorajszy wybuch złości, osoba która ma zostać zwolniona.
To jakaś głupia, chora gra?
Za dwie godziny idę do domu. Wyłączam myślenie. Włączę kolejny film. Albo coś narysuję, od jakiegoś czasu siedzi mi w głowie zarys przyszłej pracy, i co niektóre, mocniejsze kolory. Tylko nie wiem teraz, czy będę w stanie narysować coś soczyście zielonego, kiedy kipię ze złości.
Czemu jeśli zrobimy coś złego, w umyśle tworzą się uzasadnienia, że to nie nasza wina lecz ofiary, bo zasłużyła? Że ludzie z natury są źli i zdradliwi, więc nie ma czemu ich żałować? Owszem są zdradliwi. Znalazłam jeden, jedyny wyjątek potwierdzający tę regułę. Który pomimo tego iż bywam złośliwa i marudna zawsze traktuje mnie jak księżniczkę. Boję się, co będzie gdy przestanie. Ale póki co mam marzenie, by już zawsze było tak między nami. I żeby nie było mu przykro kiedy ma sobie coś kupić zamiast mnie. Jak nauczyć go, by nie poświęcał się dla kogoś bezgranicznie?
Czy jego nigdy nikt nie zdradził i nie pokazał mu, że jesteśmy tylko ludźmi i jesteśmy w stanie żyć jako pojedyncza komórka a nie para?
Poza tym miałam miły sen. Byliśmy w studiu tatuażu i biżuterii autorskiej kogośtam i sprawiłam sobie tatuaż. I on też. I dostałam tam nawet pracę. Czemu nie ;]