• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

..::Purple Thoughts::..

..::Purple Thoughts::..

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008

Archiwum kwiecień 2008

< 1 2 3 >

23:13 2008-04-29

Zawsze ściągają mnie na ziemię. Z potwornym hukiem. Tzn ona. Nie zasługuje na milsze określenie niż ‘ona’.

Szukam mieszkania. Promyk nadziei. Ale trochę tak, jakby się siedziało w ciemnej studni, a tam gdzieś wysoko majaczyło światło. Może je ujrzysz, a może nie.

Przeżyłam dzielnie kolejne godziny pracy, choć mimo usilnych starań cele nie zostały zrealizowane. Cóż. Jutro wolne. Tzn ja w końcu będę wolna. I chyba wyłączę telefon.

Oglądałam dzisiaj z boku wiosnę. I wcale mi się nie podobała. Kupiłam w końcu CSa. Okropne, jak wiele już nie pamiętam. Nawet prosta konfiguracja z open gl sprawia mi kłopot. A tak chciałam dzisiaj kogoś zabić…

Na rowerach nie uciekliśmy daleko. Nie miałam siły. Jutro. Na pewno jutro. Obiecaliśmy sobie. Na śmierć i życie. Histerycznie się śmieję. Żałosne, że tak wiele obiecywałam sobie po życiu, ale jeszcze żałośniejsze, że moja matka uważa, że niczego nie osiągnę i w ogole jestem do niczego. Zawsze chciałam usłyszeć takie słowa otuchy.

 Się jeszcze zdziwisz.

29 kwietnia 2008   Dodaj komentarz

10:20 2008-04-28 INSOMNIA after work and...


2 dni temu...

"Która godzina? [rozglądam się po ścianach, dociera do mnie, że jestem w swoim mieszkaniu], czemu nie mam na sobie piżamy i dlaczego tak kurewsko boli minie głowa? Co wczoraj właściwie się stało?"

Każda myśl o dniu wczorajszym i usiłowanie przypomnienia sobie szczegółów o mało nie rozsadza mi czaszki. Wlokę się do łazienki, byle szybko. Cały świat wiruje mi jeszcze przed oczami. Czuję się okropnie. Ekipa podobno skończyła podobnie. Ale co mnie obchodzą oni? Nie należę do tego grona, podejrzewam ze po prostu z grzeczności mnie zaprosili. Bawiliśmy się super. Tak mi się przynajmniej wydawało po takiej ilości alkoholu i papierosów, chociaż nie palę. Dzisiaj myślę inaczej.

Do teraz się zastanawiam, dlaczego złamałam słowo dane samej sobie.
Dlaczego moje obietnice są zawsze gówno warte? Czuję się przeżuta i wypluta psychicznie.
Pali mnie wstyd, choć większość była w podobnym stanie i spóźnili się do pracy.

Chciałam odpocząć po szesnastu godzinach w pracy. Efekt był taki, że ledwo zdążyłam na popołudniową zmianę. Jeszcze kierownik dzwonił i pytał, czy na pewno przyjadę, bo wiedział, jak to spotkanie całą paczką z pracy się skończy. Czy moje życie jest już do tego stopnia pochłonięte przez tą okropną firmę, że muszę imprezować z ludźmi, których w zasadzie nie znam? I kiedy będę miała wreszcie choć jeden wolny dzień?

Złamałam sobie psychikę. I jeśli jeszcze jeden staruch podejdzie do mnie dzisiaj na punkcie i zacznie pierdolić farmazony o ograniczeniach mózgu podczas oglądania tv o małej rozdzielczości ekranu, to przysięgam że podniosę metalowy stand z reklamą i cudownie ostrą krawędź wpakuję mu w czaszkę. I niebieski dywan od razu się zaczerwieni. A że wylecę z pracy? Cóż, i tak już mam jej dość i myślę o zmianie. Szkoda, że nie ma lekarstwa na ludzką głupotę. Każdemu by się przydało choć trochę.

Rzygam tym życiem.

Trzyma mnie przy nim fakt, że za dwa dni będę mogła o tym nie myśleć. Że odizoluję się od tego choć na chwilę, z nim... Dającym mi bardziej potrzebne od powietrza poczucie, że mogę na nim polegać, że jeśli nie samochodem i nie tam gdzie byśmy chcieli, uciekniemy choćby na rowerach tam, gdzie pozwolą siły, byle dalej od miasta. Na moment będę znowu mogła wierzyć, że marzenia się spełniają i istnieje lepsze życie, że młodość  i energię można wykorzystać w lepszy sposób.Powdycham zapach wiosny i będę się zachwycać magnoliowymi drzewkami. 

I wtedy sen się kończy. Za godzinę znowu do pracy.

28 kwietnia 2008   Dodaj komentarz

2008-04-18/19 Z bliźniakiem na mieście.

 

    Po błękitnej lagunie, wściekłym psie i piwie na dokładkę, skończyły się nam tematy do rozmowy. Z resztą przecież ponad 10lat się znamy. Po standardowym "Co u Ciebie", przeszliśmy do konkretów, bo bez powodu byśmy się chyba nie spotkali. Tym razem słuchałam. Nie pozwolił mi mówić o pracy. I dobrze, bo pewnie zaczęłabym się użalać. A tak mieliśmy mieszankę uczuć gorzkich i euforystycznych w jednym. Zostawił swoją dziewczynę. To dobrze. Denerwowała mnie jej wścibskość i osądzanie ludzi. Pojechał niedawno do Krakowa i zakochał się w mieście, a przy okazji w jakiejś dziewczynie. Zrozumiał chyba, że to nie była miłość. Byleby był szczęśliwy. Byleby była równie piękna i dojrzała, jak on. Widziałam w nim wyrzuty sumienia, że zranił byłą, ale z pasją opowiadał o tej z Krakowa. Słuchałam i przypominałam sobie, jak cudownie było patrzeć na gościa z poprzedniej notki, którego dopiero co wyrzuciłam z umysłu. Zauroczenia nieco ogłupiają. Ale przyjemnie było słuchać. Dopijając piwo wyjaśnił, że istnieją dwa rodzaje zazdrości: pozorna [jestem z nią, więc jestem zazdrosny bo bronię własnej dumy] i prawdziwa [kocham ją, więc jestem o nią zazdrosny]. Nie dałabym mu 17-stu lat. Dopiero za pół roku będzie pełnoletni...

 

            Wracając do Krakowa: z całego opisu poza Sukiennicami w pamięć zapadła mi wieża mariacka i to, że hejnał gra się czterokrotnie, w cztery strony świata…Dalej już było tylko o długich blond włosach, skromnym uśmiechu, drobnej posturze. O kolorowych koralach kupowanych na pamiątkę. Co to miasto ma takiego w sobie, że każdy chce tam wrócić?

[to?]

 

Bardzo chciałabym tam znów pojechać...Choć stwierdzam, że chciałabym pojechać DOKĄDKOLWIEK. Byle dalej stąd. Mojemu też odpaliło na tym punkcie chyba, wciąż pokazuje mi zdjęcia różnych starych aut, które chciałby mieć, żebyśmy wyjechali gdzieś sami. Też przygnębia go rzeczywistość.

 

Marzenia dobra rzecz...

 

19 kwietnia 2008   Komentarze (2)

13.04.08 TRZYNASTY. TO WIDAĆ.

19:14 2008-04-13
Lubiłam swoją pracę. Naprawdę. Wiedziałam, że nie ma w niej miejsca na sentymenty, ale jednak...Przywykłam do mojej ekipy. W życiu nie powiedziałabym, że kierownik to ktoś zupełnie inny, że go wcale nie znałam. Cała ta rodzinna atmosfera wynikała jedynie stąd, że on jeszcze nie wiedział jak to jest być skurwysynem [z racji wieku]. Ale wygląda na to, że przeszedł jakieś szkolenie z ludźmi z wyższych szczebli tej firmy.
Nie boli fakt, że czeka mnie znowu zmiana miejsca, że znowu trafię pod skrzydła największego tyrana w regionie. Boli tylko jedno: że człowiek któremu zaufałam jak bratu nie ma odwagi powiedzieć mi w oczy prawdy. Nie powie "wybrałem kogoś innego". Dowiaduję się od osób trzecich.
Przyjechał dzisiaj na punktu ubrany w elegancką koszulę [wymiętoloną jak po imprezie, ale mniejsza o to], pierwszy raz widziałam go w takim stroju. Na pytanie skąd ten ubiór zamiast hip hopowej bluzy, odparł: "wiosna idzie". Gdyby relacje międzyludzkie były materialne, właśnie bylibyśmy świadkami runięcia masakrycznej ilości betonu tudzież szkła.
Tak. Wiosna.
A wraz z nią ludziom przewraca się w głowach.
Sodówka uderza do głowy.
Fantastycznie.
Dla mnie wiosna oznaczała zazwyczaj zalew zieleni i więcej nauki.
A nie okazywanie się kawałem drania, dla którego liczy się tylko kasa i lepszy samochód.
Najwidoczniej nie znam jeszcze życia.

Plus jest jeden. Życia sobie nie złamałam jeszcze, wszystko przede mną.
Mieliście kiedyś tak, że skopało się wszystko naraz? Bez wyjątku?

Bardzo pouczające doświadczenie.

Idę na samotny spacer. 

***

22:15 2008-04-13
Spacer nie był samotny.
Przekonuję się, że naprawdę go nie doceniam.
Niepotrzebnie się rozglądam, przecież mam czego potrzebuję.
A że nie było w tym tej iskry w oczach, która by mnie pociągała...
To przecież i tak mija po kilku latach związku. Głęboka przyjaźń i szacunek powinny być priorytetem. Może taki związek okaże się bardziej trwały, choć nie będzie tej zaborczej zazdrości.

Ciemno.
Pachniało deszczem, wilgotną ziemią i kwitnącymi drzewkami.
Bezludnie. Szliśmy sobie powoli, omijając susami kałuże.
Nad nami był tylko księżyc i gwiazdy. Ja tego nie dostrzegałam. Kiedy zrócił na to uwagę, pomyślałam, że to kicz.
Ale ten kicz znacznie poprawił mi humor.

Może jest jednak jest po co żyć.
Może ten pośpiech w życiu jest zupełnie niepotrzebny.
Może wystarczy skromość i pokora...
Wspólny kubek kawy, rozmowa, rzeźby aniołów na parapecie i półkach. Ktoś w końcu musi nas strzec. Nawet jeśli o tym zapominamy.
 

13 kwietnia 2008   Komentarze (2)
< 1 2 3 >
Purplehair | Blogi