• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

..::Purple Thoughts::..

..::Purple Thoughts::..

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008

Archiwum grudzień 2010

świątecznie. szczęśliwie.

02:40 2010-12-25
Spot rodzinny [odbywał się u brata] całkiem znośny. Rodzeństwo szwagierki z dziećmi, jej rodzice oraz ja z mamą, tata był w pracy :(
Dzieciaki dostały tyle prezentów, że choinka okazała się zbyt mała by wszystkie się pod nią zmieściły. Łącznie była ich tam piątka, więc nie wiadomo było od czego zacząć. Stwierdzam, że z bratanicą musi mnie łączyć jakaś głębsza więź, bo to jedyne dziecko które od razu się na mój widok uśmiecha, a nie ma jeszcze roku.Wyobraźcie sobie, jak siedzi takie małe na podłodze, ssie kciuk i wrzuca duże plastikowe pieniążki do świnki skarbonki. Świnka wygrywa melodie a mała tańczy jedną nogą. Twarz kamienna, kciuk w buzi, siedzi to w bezruchu a noga lata jakby była opętana. Wywołało to taki śmiech, że mała chyba skumała z jakiego powodu, powtarzając występ jeszcze kilka razy.

Zapomniałam przynieść piernik do mieszkania, ale poczekam z tym aż minie kolejny rodzinny  obiad. Boję się, że nie przeżyłby spotkania z dwoma diabełkami i jedną tancerką na pół gwizdka :)

Najpiękniejsza niespodzianka miała jedna miejsce później.
Jacek oprócz choinki rozwiesił w domu białe światełka.
Na stole wigilijne potrawy. Mega, mega świątecznie, jak na kogoś kto świąt nie uznaje.
Cudowny to był wieczór. Mam nadzieję, że to utkwi mi w pamięci na tyle, bym mogła do tego wracać i wracać.

Mam nadzieję że u Was podobna sielanka. ;-]

25 grudnia 2010   Komentarze (1)

nadal nie cieszę się na myśl o świętach....

Rany taka jestem śpiąca, ze od paru dni nie mogę się zebrać, by cokolwiek napisać.
A cóż się u mnie działo? A trochę tego bylo. W piątek zaliczyłam dyplomatorium. Sam fakt mało interesujący ale można mnie wyśmiać - podobało mi się słuchanie chóru na żywo. Mimo iż to takie mocno kolędowe było. Do opery się pewnie nie wybiorę przez najbliższych dziesięć lat, więc miła odmiana od codzienności.


W sobotę nastąpiła prawdziwa rewolucja. Otóż punktualnie [ja! punktualnie! trzeba zaznaczyć :)] o dwunastej w południe stawiłam się u koleżanki która potencjalnie ma się zajmować farbowaniem moich włosów hehe [a patrząc na hery jej i jej znajomej, to nieźle im to wychodzi]. No i się zaczęło. Usiłowałyśmy się zmieścić we trójkę w jednej małej kuchni z dwoma wałkami do ciasta, mikserem, toną cukru pudru i kolejną toną innych składników. Nie miałam pojęcia że można kupić najnormalniej w świecie posypkę  w kształcie płatków śniegu. I każda z nas zbudowała olbrzymią piernikową chatę :) Norrrmalnie z płotem i choinkami w podwórzu i szybami z landrynek. No coś cudownego. Były pisaki jadalne, brokat, srebrne kuleczki i w ogóle masa kolorowych posypek i lukrów. I co i co ? Piernik wyszedł twardy jak kamień hhahaa :D może dlatego  mój dom jeszcze stoi [chwilowo na balkonie żeby się lukier nie rozpuścił], będzie robił furorę w święta.

Za jakiś czas przekształcę pewnie tego bloga w "bloga o stylu życia" jak to się teraz modnie mówi. Pan w radiu ubrał w to określenie wszystko co dotyczy gotowania, podróży, przeczytanych książek i wypróbowanych kosmetyków oraz mody. Nie wiem co ma piernik do wiatraka, ale brzmi dumnie, prawda ;)?

Nadal nie minęła mi faza na reggae. Mam już tonę jamajskich rytmów i intensywnie wieczorami próbuję dancehallu. Spoko, nie zamierzam potrząsać tyłkiem stojąc na głowie w jakimś klubie, ale  mam nadzieję że kondycja mi się poprawi ; ))

Trochę się złoszczę na J, bo nie idziemy nigdzie na Sylwestra. Nie pozwolił mi też zaprosić koleżanek, bo za głupie do kolegi, którego zaprosił. Heee?? Chyba nie to miał na myśli, ale przez dobrą chwilę myślałam o tym, jak rok temu M. rzucił, że wsiada w pociąg 31 grudnia i rusza do Zakopca w pojedynkę. Wtedy marudziłam że gips, że zima, że J by się pytał. Teraz pomyślałam że skoro mam głupie koleżanki, to pewnie sama go kompromituję przy wybitnym koledze który ma się pojawić. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie.

Na bilet do Zakopca nie mam, bo tydzień temu facet który kazał mi na siebie czekać pół godziny i podciął końcówki i grzywkę, zażyczył sobie 60zł. I w ogóle jakoś się spłukałam okropnie w tym miesiącu, może przez prezenty, a może przez nieuwagę.

Choinkę ubrałam w niedzielę wysoka po sufit. I stwierdzam po raz pierwszy w życiu, że sztuczne choinki to przekleństwo. Czemu gałęzie odpadają i drapie mnie to cholerstwo jakimś drutem!  I gdzie zapach świerku?

Odnośnie zapachów, bo ponoć pomagają na złe nastroje. Nie stać mnie na odwiedziny w Douglasie, ale firma przysłała mi na święta wodę perfumowaną Halle Berry- halle. I stwierdzam że pierwszy raz w życiu nie wykrzywiłam się ze wstrętem. Może jednak oddam go mamie bo miała wczoraj imieniny, J. twierdzi że i bez perfum pachnę bananowo hehehe :)

I jeszcze jedną rzeczą muszę się pochwalić. od 24 do końca roku mam urlop nanana ! :)

21 grudnia 2010   Komentarze (2)

z Darią po latach.

Tyle myśli mam dziś w głowie, że nie jestem w stanie tego wszystkiego przekazać.
Mam ochotę wkleić całą rozmowę z moją byłą przyjaciółką, z którą nie widziałyśmy się parę lat ale nie dam rady. Odezwała się, bo chciała wręczyć mi zawiadomienie o ślubie.

Po tym czasie obie wyrzucałyśmy z siebie zdania z prędkością karabinów maszynowych. Było bardzo wesoło, ćwierkotliwie niemal. Umówiłyśmy już  się na sobotnie pieczenie pierników. Tzn. ona będzie robić a ja naśladować :) Bardzo jestem zadowolona z tego spotkania, może uda nam się odbudować ten spalony most. Nie tęskniłam za nią, ale potrzebowałam przyjaciółki. Już się kiedyś przecież sprawdziła w tej roli, może nie wyszła z wprawy. Do tego zaprosiła jeszcze trzecią koleżankę. Mam nadzieję, że się tą swoją niewiedzą kulinarną nie skompromituję do reszty ;)

Odebrałam dziś M. po pracy, nie wiem który raz, chyba trzeci. Opowiedziałam mu całe to babskie spotkanie, że miał rację mówiąc "może to ona będzie tą koleżanką do farbowania włosów" [od tego są przyjaciółki no nie ?;))], w przenośni rzecz jasna.

Spytałam go, czego tak naprawdę ode mnie oczekuje, bo nie rozumiem jego działań, czai się, mota, przecież zna mnie tyle czasu więc nie trafił go piorun nagle, tamta go olała i po co mu znowu zajęta. Wspomniałam mu ze go lubię ale się tego obawiam. No i się wycofał chyba. Tak to odebrałam, że skoro dobitnie powiedziałam nie, to nie. A co ja myślę ? Za bardzo go lubię żeby dać mu wyjść na kretyna który chce mieć już kogokolwiek byle stłamsić samotność, bo ja nie jestem kimkolwiek i nie pozwolę się tak traktować.

Patrząc przez pryzmat tego co mam teraz, rozmowę można uznać za zakończoną.
Już widzę jak go rodzina akceptuje z rozwartymi ramionami, pracownika sklepu agd, bez znajomości języków, z pensją poniżej średniej krajowej, bez studiów i większych chęci do życia.
A mój brat znowu awansował.

11 grudnia 2010   Komentarze (2)

się wypłakuję znów.

00:00 2010-12-06

Co sobotę leczę ostrego kaca. Resetuję się po ciężkim tygodniu. W czwartek nie wyruszyłam wcale, z powodu śniegu.

Odezwała się dawna przyjaciółka, przez jakiś pierdół przestałam się do niej odzywać lata temu. Zaprosiła mnie na kawę. Węsząc podstęp zgodziłam się do niej wpaść w najbliższy piątek. Jestem ciekawa co u niej ale odczuwam wielką tremę. Czym mogę się pochwalić po minionych siedmiu latach?  Licencjatem, trzyletnim związkiem, półrocznym mieszkaniem razem, lubianą ale dość ciężką pracą, poważnym złamaniem ręki które trochę zmieniło moje życie. Może dobrą figurą. Obiektywnie wygląda to nieźle. Co jednak odpowiedzieć na pytanie: "Dlaczego już razem nie mieszkacie? Kiedy weźmiecie ślub, bo my już za kilka miesięcy, mam dla Ciebie zawiadomienie [ostrzegła]?". Rozmyślałam o tym cały dzień i wpędziło mnie to w dołka. Ona rzuciła studia, ale mieszka z nim. Będzie mężatką. Może fantastycznie urządzą mieszkanie. Moje najsilniejsze pragnienia, być u boku Jacka i mieć dobry wystrój. :( Zniweczone na zawsze przez kredyty, własne, rodziców, teściów. Wiem, nie wolno siedzieć i się użalać. Obecnie jest mi wygodnie spędzać z Jackiem weekendy i imprezować z jego znajomymi. Są świetni, mam nadzieję że uda się spędzić razem Sylwestra. Na utyskiwanie brata jak to się marnuję przestałam już zwracać uwagę. Wystarczy mi że na moment wtulę się w J. i przeczesze palcami moje włosy. Zapominam gdzie jestem, zapominam dlaczego przed chwilą ciekły mi łzy kiedy uparcie powtarzałam mu "to nic takiego, skoki hormonalne", myśląc "czy dziś znów Twoja mama ma ranną zmianę?". Każdy dzień razem utwierdza mnie w tym, iż najważniejszy jest na świecie, jakże bym mogła powiedzieć mu: "to nie ma sensu" ? Nawet jeśli czasem tak myślę.

Najlepszy przyjaciel Jacka, podając mi jointa wyraża swoją zazdrość na temat naszego szczęścia, bo jemu wciąż się nie udaje. Jego przesadnie smutny ton [a może sobie to wkręciłam], zapada mi w pamięci tak bardzo, że rozdziera mi to serce. Jeszcze większy szacunek mam do losu za to co mi dał. I nie rozumiem, dlaczego tak fantastyczny, zabawny przystojny facet wciąż daje się oszukiwać jakimś idiotkom. Dlaczego tylko nielicznym zdradza, jaki mrok ogarnął jego życie, jaki bezsens jutra. Dlaczego całą flotę rozpierdala na sensi i wódkę, bo nie ma kogo wozić świeżo ulepszoną furą. Więc przekazuję kij do bilarda Jackowi i biorę tego cholernego jointa i gadamy o wszystkim, tylko nie o miłości, żeby pięknego wieczoru nie spieprzyć.

M. mi jakieś dziwne wyznania po pijaku robi. Ile razy jeszcze ktoś się odważy po kilku głębszych...A to Francuzik, a to K.Odczuwam smutek. Myślałam że ostatnia porażka go czegoś nauczyła, całe to pisanie "spoważniałem, dojrzałem" w moim mniemaniu wygląda zupełnie odwrotnie. Nie chcę wiedzieć, co siedzi w jego głowie, jego moment minął.

Tylko jedna osoba daje mi tyle mocy, bym czuła się dowartościowana, mądra, seksowna, bym miała siłę wstawać codziennie z łóżka. Gdyby J. zniknął, nic by tej pustki nie zapełniło ani nikt. Nawet teściowa na drugim końcu kraju i ładne mieszkanie.

A ta jego [M.] "niedoszła była ", niezła laska, choć wymaga lekkiego tuningu.
Myślę że nawet trochę do mnie podobna, chociaż ja jaśniejsze włosy i okulary mam. Ciekawi mnie nieco, czy on też jakieś podobieństwo dostrzegł i go może zamroczyło i tyle.
 

06 grudnia 2010   Komentarze (1)
Purplehair | Blogi