• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

..::Purple Thoughts::..

..::Purple Thoughts::..

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008

Archiwum listopad 2010

< 1 2 >

O mnie się nie martw, o mnie się nie martw,...

23:48 2010-11-23
Jaca się rozchorował. Miał jakiś nocny atak kaszlu i zaspał do pracy. Martwię się.
Odwiedziłam go dzisiaj, bo zaspał do pracy i czuł się źle, a to oznacza, że coś już na rzeczy jest. Jeszcze ja z moim hormonalnym dołem pojechałam mu pomarudzić i oglądając usta-usta poryczałam się jak bóbr, jak matka piotra wywołała pożar w kuchni z powodu zaników pamięci. To mi coś przypomina.

M się znowu zapakował ze mną do samochodu. Przegadaliśmy 6 godzin i było bardzo fajnie i wesoło. Na sam koniec o północy na gg się wściekłam na niego za jakąś przesadzoną troskę. Bo mnie palić ziela nie wolno bo to złe. Jemu wolno. Łaski bez. Milczę, coby sobie nie myślał że mnie w garści ma. Dekoncentruje mnie, a to przeszkadza mi bardzo w moim poukładanym na maxa życiu. I nie będzie mi się wpieprzał.

Wykonałam dzisiaj karkówkę wg jego przepisu. Nie wyszła ponieważ zgodnie z jego zaleceniem nie dodałam wcale soli- błąd.
Ale będę próbować dalej. Tata dzielnie zjadł całość. Ogólnie mam problem z ogarnięciem syfu panującego w kuchni, ale naprawdę się staram, codziennie coś: kuchenka, okap, blaty, co chwilę pełen zlew. Na liście jeszcze piekarnik i wnętrze lodówki. Przyznaję piekarnik moja wina, ale lodówka.. oj mamo, mamo.

 

24 listopada 2010   Komentarze (1)

15:58 2010-11-21

Uhh co za ciężka przeprawa w szkole, napsulam sobie tyle krwii przez "kolegę",
że głowa mała. Zrób, wydrukuj, wypal, popraw i wydrukuj jeszcze raz. I najlepiej idź zaprezentuj bo ja uciekam z wykładu.
Ok. To ja też uciekam. Ale że głupi ma zawsze szczęście, koleżanka mnie uratowała i moja prezentacja trafiła do teczki wykładowcy mimo wszystko ;]

Ogólnie tydzień był koszmarny. Praca do późnego wieczora, powrót bez świateł albo we mgle, ciągle coś.
Mama wyjechała na tydzień. . Ojciec już pierwszego dnia zasnął z włączonym rosołem na gazie i obudził się w chmurze czarnego dymu wypełniającego całe mieszkanie i korytarz. Mnie nie było w domu. Bogu dzięki nic się nie stało, wyrzucił garnek i wietrzymy od trzech dni mieszkanie, bo nadal czuć swąd. Także w piątek i sobotę nie było między nami żadnego porozumienia, czekałam aż wytrzeźwieje.

Wczoraj trochę bałam się go zostawić samego, ale przed wyjściem odczekałam aż zje kolację żeby nie przyszło mu do głowy znów rządzić w kuchni. Pojechałam na spotkanie z przyjaciółkami, trafiłam na siostrę Jacka która zażyczyła sobie żeby ją podrzucić do domu, na co ja ok i siedzę sobie dalej spokojnie, a ona siedzi kręci telefonem w dłoni i czeka aż wreszcie nastąpi ta chwila. Więc po godzinie już zaczęłam dziewczyny żegnać no i złapały na mnie focha :( Zawsze któraś, jak nie jedna to druga. Ehh z babami, chciałam przeciez dobrze, zaliczyc spotkanie, podrzucić "szwagierkę"  do domu i uszczęśliwić wszystkich. Wyszło jak zawsze.

Młodsza siostra Jacola odmówiła starszej bycia chrzestną dziecka, które ma się narodzić na dniach w grudniu. Zatem poprosiła mnie, ale ja też odmówiłam, bo do rodziny jeszcze nie należę, w życiu różnie bywa, a chrzestnego syna już mam [i to takiego, który chce quada na urodziny mając lat 5, więc grubsza sprawa ale pomińmy finanse]. Oczywiście wywołało to rozczarowanie i pretensję. Żesz no jak ja kocham takie sytuacje. Tak czy tak chociaż niezręcznie, to winna się nie czuję.

Napisałam M. wszystko co mi leżało na sercu, dlaczego nie odzywałam się do niego przez pół roku. Myślałam, że się obrazi, a tu wręcz odwrotnie.
Jestem zaskoczona bardzo jego zachowaniem, bo nie wiem jak to odbierać, czego on chce. Wiem, że to dziwne, że wspominam go w notkach tak często a już od dawna niewiele dla mnie znaczy. Wyrosłam z intryg i podchodów, po tym jak zaczął kręcić z jakąś kolejną z pracy coś się zmieniło i pomyślałam że może mu wszystko jedno. Naprawiłam swoje zaniżone morale, poczułam się na tyle wartościowa, że zupełnie przestały mi być potrzebne jego komplementy i poświęcanie uwagi. Duży wpływ miał na to pewnie K, który mi ten czas jakoś wypełnił. I co najważniejsze rozmawiałam z Jackiem o wielu istotnych dla nas aspektach [czy w końcu się przekonam do mieszkania we troje, kiedy dzieci, co ze ślubem itp.] i pochłonęło mnie to na tyle, że jakiekolwiek inne znajomości przestały być ważne, nawet przyjaciółki [przyznaję z bólem i obiecuję poprawę].

I jeszcze coś na koniec, bo fascynacja reggae się rozwija. Znałam Bas Tajpana, znałam Ras Lutę i innych takich, ale przyszło takie mało znane do jakiegoś mam talent i zrobiło rozróbę... Uwielbiam takie pozytywne dźwięki. A tu już w dzień dobry tvn:

https://www.youtube.com/watch?v=xlUF8PaXHYo

21 listopada 2010   Komentarze (2)

muffcośtam.

muffinki

Historyczna chwila nastąpiła w tę sobotę.
 Niniejszym ja, fioletowa, zagorzały przeciwnik kuchennych rewolucji i wszystkiego co z kuchnią związane, upiekłam pierwsze w życiu ciastka.

Dla niego, bo wrócił. Albo też odbija mi na stare lata. "Muffinki" [czy cholera wie co] okazały się całkiem zjadliwe :)

Dzisiaj więcej nie napiszę, bo grypę mam silną i wybieram się spać, ostatnie dwa dni pracuję od rana do dwudziestej i niech się wali i pali, biorę wolny piątek i upijam się syropem, zagryzając rutinoscorbin [nie mam nic innego na stanie obecnie :(].

Buziaki. Albo nie, bo zarażę.

09 listopada 2010   Komentarze (2)

takie tam smęty wieczorno-piątkowe.

No, M. namyślił się i jednak ruszył ze mną w trasę. Pogoda pokrzyżowała plany i z naszej eskapady nic nie wyszło:(. W obawie przed koniecznością ratowania mojego "małego wrednego" w survivalowym stylu przed utknięciem w błotnych głębinach.
Spotkanie to zmusiło mnie do rozmyślenia na swój temat.
Separuję się od ludzi, ponieważ wydaje mi się, że jestem śmiertelnie nudna [ i nieatrakcyjna bez mocnego makijażu :(] M. określił to jako "chłód emocjonalny".
Spędzam dzisiaj czwarty dzień bez Jacka. Jest piątek wieczór a ja nigdzie się nie wybrałam, siedzę w samotności kontemplując przed monitorem, celowo pogłębiając swoje uczucie tęsknoty. Bez gg, nocnego imprezowania i udawania świetnej zabawy. Wiem, że to strasznie głupie, ale przez trzy lata związku nigdy nie rozstaliśmy się dłużej na 3 dni.  Z nikim nie miałam takiego problemu, za nikim tak nie tęskniłam. Czekam na smsy, pozwalam sobie pofantazjować kiedy pisze że nocuje dzisiaj w bardzo ekskluzywnym hotelu na koszt firmy, gdzie ręczniki przewiązywane są ozdobną satyną, papier składany w trójkącik i każdy szczegół dopracowano w najdrobniejszym elemencie. Odpisuję, że chętnie zanurzyłabym się z nim w tych atłasowych pościelach, i  choć jestem materialistką, gdyby zechciał zamieszkałabym z nim nawet w szałasie :)
Może i jestem zamknięta na ludzi. Ale na niego nie. Wiem, że to niezdrowe, ale jest mi z tym dobrze i wygodnie. Hermetycznie i bezpiecznie. Jest tylko mój a ja tylko jego i takie momenty pełne "chemii" przemijają prędzej czy później, ale... co z tego.

Oglądam dziś hurtem 2-gi  sezon "Usta-usta". Trochę to zaskakujące, jak oni zdradzają się tam na potęgę. Może to wzmogło we mnie uczucie zazdrości i tęsknoty, chęci posiadania go na wyłączność  tu i teraz. Obawy, przed tym że poczuje się osaczony jeśli się z tym zdradzę.

Zdecydowanie mam dziś za mało do roboty, że zbiera mi się na takie "przemyślunki" ; ) Proszę odebrać to jako nieszkodliwe marudzenie :)

Myślę też sobie, że dwie krople wody pasują do siebie lepiej niż kostka lodu i płomień [wiem, Ameryki nie odkryłam].

05 listopada 2010   Komentarze (1)
< 1 2 >
Purplehair | Blogi