• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

..::Purple Thoughts::..

..::Purple Thoughts::..

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008

Archiwum maj 2011

wreszcie trochę lżej.

Dzieje się dużo.  Ciągłe lęki o pracę chwilowo ustały. Wiem już bankowo, że w lipcu czeka mnie miesiąc bezrobocia a potem umowa zlecenie [niestety, ale lepsze to niż nic]. Zadania nieco podobne do obecnych, mniej pracy fizycznej, jeszcze więcej czasu za kółkiem. Byłam na dwóch rozmowach o pracę i na drugiej z nich udowodniono mi, że przedstawicielka byłaby ze mnie marna. Właściwie mnie to nie dziwi.

D. zdała prawko. Oblewaliśmy to w piątkę. Ona, jej man, dwóch kolegów i ja. Był to naprawdę mocno zakrapiany melanż, mam wiele plam w pamięci z tego wieczoru. Pamiętam natomiast, że bawiłam się świetnie z kolegą poznanym w Sylwestra. Nazwijmy go P. Nawet byłam z J. na grillu u niego, kilka dni później i sam Jacek powiedział, że to świetni ludzie, ten P. i jego brat. Istna kopalnia żartów i ciętych ripost. Było świetnie. Co do D. i jej chłopaka jakoś zupełnie go to obeszło.

O pracy dowiedziałam się dopiero w tym tygodniu. Chciało mi się tańczyć z radości, a ponieważ chętnych do tego osób znam bardzo niewiele, liczyłam że uda mi się namówić właśnie jego. I zgodził się. W środę jednak wracał z juwenaliów sam w środku nocy i skończyło się to szpitalem, złamaniem nosa, podbiciem oka i ogólnie mówiąc- katastrofą. Wszysko z powodu telefonu. Przejęłam się tym bardzo ale dziś widziałam już niewielką poprawę, opuchlizna z oka zeszła niemal całkowicie i widzi normalnie, choć zauważyłam też, że nie wspomniał o wybitym barku.

Codziennie jeżdzę do J. Obecnie przebywa u niego sześcioletnia siostrzenica, która przyjechała na ostatnie wakacje przed nowymi wyzwaniami związanymi ze szkołą. Chodzimy na plac zabaw, czytamy książki, wieczorem bajka na dobranoc i czekanie nad łózkiem aż zaśnie.  J. napisał dziś smsa o problemach z mamą. Nie przejmuje się już nawet obecnością małej. Mam ochotę ją udusić. Za jej słabość. Myślę, że jest świadoma, że niszczy to, co J. tak starannie od lat stara się zbudować. Potem męczy ją poczucie winy i stara się je uciszyć, wpędzając w błędne koło.

Ja radzę sobie z tym na swój sposób. Moim nałogiem jest internet. Przez tydzień, kiedy byłam od niego odcięta z powodu opóźnień ze strony nowego operatora, przekonałam się, jak ciężko mi bez niego. Bez facebooka nawet, choć wydawał mi się nieprzydatny. Nie wiedziałam, co się dzieje u znajomych. Znajomi nie wykazywali zainteresowania, dlaczego milczę. Być może inne sposoby typu sms, odchodzą już do lamusa. Być może zadaję się z nieodpowiednimi osobami.

Było mi też trochę trudno, bo nie mogłam rozmawiać z P. tyle, ile bym chciała. Transfer na służbowym netbooku wykorzystałam w jeden weekend, potem nastała "susza". Nie mogę myśleć o nim jak o potencjalnym nowym facecie, bo wiem że nie jest mną zainteresowany na innym gruncie niż koleżeński. Rozmawiamy codziennie od pół roku i jakoś nie odebrałam takich sygnałów. Dziewczyny lgną do niego jak muchy do miodu. Mimo to jest sam, interesują go tylko te, które go nie chcą. Są wyzwaniem. Wymieniliśmy się książkami, ja dałam mu fantastykę, on mi podręcznik o mowie ciała. I potem na imprezie przyłapywaliśmy się na różnych gestach, zgadując co druga osoba pomyślała w danym momencie. Pomyślałam, jak świetnie się rozumiemy. Na drugi dzień przepraszał za te flirty. Zamiast się cieszyć, zrobiło mi się przykro. Powiedziałam, że wiem że te rozmowy były tylko dla zabawy, w głębi duszy nie mogąc się z tym pogodzić.

Nie czuję się rozdarta, bo wiem że moje miejsce jest przy Jacku, wiem że nie interesuję P. i nie powinnam tego komplikować. Wiem też, że moje uczucie do J. jest sto razy silniejsze niż do niego. Bardzo trudno będzie mi jednak, jeśli P. znajdzie sobie kogoś i przestanie się odzywać, uzależniłam się od jego wesołej natury. Nikt nie potrafi mi tak błyskawicznie poprawić nastroju jak on.

Rzucam fejsbukowe gry. Ograniczając coraz mocniej. Wiem, że to bezskuteczne, bo
NAŁÓG TRZEBA RZUCIĆ NATYCHMIAST, chirurgicznym cięciem. Inaczej wciąż będzie się uzależnionym.
Uzależnionym także od P, żartującego nawet z twarzą obolałą i spuchniętą jak balon. Nie chcę jednak się od niego odcinać, bo mam ostatnio wrażenie, że to moja jedyna w miarę bliska osoba. M się ode mnie odsunął po spotkaniu żużlowym. Czasami napisze na gg, ale nigdy nie ma czasu na spotkanie. Ta.... Tak właśnie wygląda dzisiejsza przyjaźń. Internetowi maniacy, a na piwo nie ma z kim iść.
 

21 maja 2011   Komentarze (2)
Purplehair | Blogi