leniwy wieczor
"-Jesteś smutna?
-Skąd Ci to przyszło do głowy?
-Bo nic nie mówisz. Nie lubię, jak nie mówisz."
..::Purple Thoughts::..
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
"-Jesteś smutna?
-Skąd Ci to przyszło do głowy?
-Bo nic nie mówisz. Nie lubię, jak nie mówisz."
Wstyd się przyznać.
Jak dotarłam na miejsce, okazało się że przy jednym numerze znajduje się około 15stu hangarów/budynków. Nie dodzwoniłam się z pytaniem, do którego się udać. Potem było już za dużo po czasie. Nie zmartwiłam się tym zbytnio, znalazłam kolejne ogłoszenia i wysłałam cv.
Przelew dotarł. Mieszkanie, net i kom opłacone, nie ma ryzyka że potencjalni pracodawcy się nie dodzwonią. Spłaciłam też Jacę i oddałam parę groszy M. za ten zamek i parking. I to by było na tyle jeśli chodzi o kasę. Śpię spokojniej przez najbliższy tydzień. W pracy zapowiadają znacznie więcej zajęć, bo niektóre kretynki przyznały się do poszukiwania dodatkowej pracy. Brak mi słów na taką głupotę, jak można narzekać na zbyt lekką pracę?!
By o tym zapomnieć, z soboty na niedzielę wpadłam do D. i jej męża na przepyszne spaghetti, nocny maraton karaoke-drinkowo-filmowy. Wielką fanką komedii romantycznych nie jestem [podobnie jak mąż D., hehe!], ale wprawiły mnie w pozytywny nastrój. Pomijając okropne przejedzenie, bawiłam się cudownie :)
W południe ogarnęłam się już z swojej bazie i pojechałam do J, bo stęskniona byłam już bardzo. On chyba też, bo witaliśmy się intensywnie ;-)
Chyba lekki kryzys mam.
Ponieważ od dwóch miesięcy na moje konto nie wpłynęła złotówka, spodziewałam się jutrzejszego przelewu jak zbawienia. Ruszając do domu [145km], zadzwoniłam jednak do kierowniczki projektu i mnie dobiła spokojnie stwierdzając, że może dwudziestego coś da się zrobić.
Pierwszy raz w życiu zalała mnie taka złość i załamanie, że zrobiło mi się czarno przed oczyma, zdrętwiałam i straciłam czucie w mięśniach twarzy, tak silnie się spięły. Szczęście, że nie wyłożyłam się w żadnym rowie lub na drzewie. Doszłam do siebie po kwadransie, nadal prowadząc [głupia!]. Zadzwoniłam więc "wyżej", do jedynej pomocnej w tej firmie osoby. Czekam niecierpliwie jutra, obiecał, że już załatwione. Niepewnie rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam z przerażeniem, że nie mam pojęcia gdzie jestem, nie ma znaków mówiących o kierunku, którego szukam. Wniosek był prosty- trzeba się wrócić. Dzięki temu niemiłemu przeżyciu, zwiedziłam dodatkowe 22 kilometry. Myślę nad kupnem nawigacji, bo tym w nokiach jakoś nie ufam. Mam nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy, to był nowy teren dla mnie. To już jednak drugi raz w tym miesiącu.
***
Jutro idę na rozmowę kwalifikacyjną, na pół etatu - jako wsparcie. Wymyśliłam sobie bowiem, że skoro tu się nie przemęczam, warto będzie dorobić parę groszy na później. Pytanie tylko, czy to ma sens, skoro obecna firma daje dupy z pensjami do tego stopnia... Może lepiej byłoby szukać całego etatu i mieć spokój, umowę o pracę i socjal...?
Pewnie lepiej...Tyle że szukać to jedno, znaleźć to drugie...
***
M się odezwał, ruszył ze mną w trasę nawet. Zabrał na jakiś zamek. Na zamku same rekonstrukcje i duplikaty niestety. Niegodnie. Na końcu jeszcze pokłóciliśmy się tradycyjnie o to wyższość mojego miasta nad sąsiednim. Chyba w żartach.
Ale nie lubię go już.
Spalił sprawę doszczętnie.
Zniszczył wszystko. Może tak naprawdę nic nie było.
***
4 dni wolnego. Odcinam się od wszystkiego :) W sobotę od południa do nocy będę szaleć. W niedzielę wyleczę kaca. W poniedziałek wrócę do życia. Idealnie.