17:48 2008-11-20
W sklepach zaczyna się rozstawiać choinki i rozwieszać światełka.
Co roku choinka musi być przybrana w innym, modnym aktualnie kolorze.
Choć często mniej skomercjalizowana część społeczeństwa opiera się jeszcze temu trendowi i na szczęście pozwala sobie na wielokolorowość i pstrokate ozdoby.
Ciekawa jestem, czy u mnie w domu w ogole będzie choinka. Ale myślę, że jakąś małą sobie sprawię. I koniecznie niebieskie światełka na okno.
Bo czerwone mama-moher określa jako burdelowe.
Whatever. Moje okno.
Rozczarowaniom dnia dzisiejszego nie ma końca.
Przeszła mi koło nosa najlepsza praca, jaką sobie mogłam wymarzyć tymczasowo.
Ktoś miał szersze plecy. Cóż, życie.
Z kolegą w typie Maxa Payna jest lepiej.
Zdążyliśmy nawet popić razem na imprezie firmowej, czym doprowadziłam do focha mojego kierasa, któremu powiedziałam wcześniej, że nie idę.
I nadal jestem z tego dumna, że zrobiłam mu na złość, hehe.
Siedzieliśmy sobie na gigantycznych krzesłach jak rodzina królewska na jakimś balu.
Być może to wystrój i rozlewające się rzeki darmowego alkoholu sprawiły, że przyszła mi na myśl taka kretyńska wizja.
Spora premia w pracy sprawiła, że ostatnio leczę swoją duszę wydawając krocie na allegro, na drobiazgi, których zupełnie nie potrzebuję.
Jednak najmilsze jest oczekiwanie na paczkę i zadowolenie po jej otwarciu [przynajmniej jak do tej pory].
Kupiłam też tonę nowych kosmetyków. Zabłysnę jutro na spotkaniu z moimi babsztylcami, nie ma to jak połechtanie ego przez doceniające Cię koleżanki. Skończy się w domu Jackiem Danielsem ze znajomymi i kacem na uczelni o 8 rano. Aaa, no i potem praca do 24, bo przez święta wszystko w sobotę będzie czynne dłużej u nas.
Nie mam jeszcze pomysłu na przeżycie tego maratonu, ale przecież młoda jestem, więc muszę dać radę.
Jak zrobić, żeby zamknąć całą romantyczność świata w jednej szkatule, mieć ją tylko dla siebie i móc godzinami się nią cieszyć?
Trochę ostatnio rysowałam, chyba tym razem poza ołówkiem zaszaleję jeszcze z pastelami, może coś z tego wyjdzie.
Ostatnio przez to pofarbowałam fotel na fioletowo, ale myślę że się z tego wykaraska. A ja naprawdę potrzebuję ciepłych barw.
Najbliższy planowany zakup [również w kolorze czarnym]:
"-Zobacz co kupiłem. -wyciąga z kieszeni zapakowaną jeszcze świecę. Bez komentarzy wiadomo było, że to na romantyczny wieczór z nią.
-Dostałam wczoraj kwiatka. I balsam się przydał.
-No widzisz, wiedziałem. A moje spaghetti wyszło super, kupiłem słodko-kwaśny sos..."
To takie dziwne, słuchać faceta rozprawiającego o płatkach kwiatów i kuchennych staraniach dla tej jedynej.
Ale jednocześnie uspokajające wiedzieć, że jednak on ma szczęście, i ja też, choć on docenia je mocniej. Od niego się uczę, że nawet jak jesteś o włos od śmierci, to jeszcze możesz mieć nadzieję, że będzie dobrze. Nie dostaniesz tej pracy, ale tez bliscy nie będą się codziennie martwić, że pokonując setki kilometrów dziennie zginiesz w wypadku samochodowym. Wszystko ma swoje plusy.