07:32 2008-12-29
I już po. Nie było źle, w całym bałaganie spowodowanym przez dwoje małych dzieci nie było za bardzo czasu na uszczypliwości i komentarze.
I thank God. Wczoraj z wielkim oporem pakowałam swoje manele, nie mogłam zasnąć do pierwszej w nocy. Patrzyłam na swoje stare kąty, myślałam o J.
Czy już śpi, czy nie gra mu głód w żołądku, czy nie zaśpi do pracy, czy nie zamarznie na tym rowerze, bo może zapomniał zapakować rękawic.
I o tym dlaczego właściwie to wszystko się tak głupio poukładało. Teraz każdy wspólny moment będzie znów podwójnie cenny. Już się nie mogę doczekać, kiedy go zobaczę :( Już niedługo. Może wieczorem, a jak nie to pojutrze w Sylwestra. Będzie pięknie :)