18:30 2010-07-08 zadowolenie i złość
Kilka trudnych godzin. Wszyscy przeszczęśliwi.
A ja jakoś nie. Może to zmęczenie.
5 za pracę i obronę, ale 4 na dyplomie, za lenistwo i niskie stopnie.
Cóż, nie można mieć wszystkiego. I tak jestem mistrz, że napisałam swoje dzieło w ledwie tydzień. Teraz piję sobie kawę, objadam się czekoladą, wyszukuję ebooki i sprawdzam prognozę pogody na najbliższy weekend. Wszak trza się ustawić na jakieś oblewanie, dobrze by było w plenerze. Cudownie, że akurat zbiegło mi się to z wypłatą, bo potem już nie będzie szans.
Spodziewałam się fajerwerków. J. nie przyjechał a ja już nie mam sił by jechać do niego.
Jak zwykle staruszkowie musieli zniszczyć tę chwilę... No ale nic. Kto nawarzył piwa, ten musi je wypić.
Wsiadam w samochód i jadę jednak z J. na zakupy, zasłużyłam, o! Mam nadzieję, że uda mi się go zmusić do kupienia sobie jakiegoś porządnego ubrania, bo potem nie chce nigdzie wyjść, tłumacząc się babskim tekstem "co ja na siebie wlożę" hehe. Przejrzałam Cię, Kochanie ;]