takie tam smęty wieczorno-piątkowe.
No, M. namyślił się i jednak ruszył ze mną w trasę. Pogoda pokrzyżowała plany i z naszej eskapady nic nie wyszło:(. W obawie przed koniecznością ratowania mojego "małego wrednego" w survivalowym stylu przed utknięciem w błotnych głębinach.
Spotkanie to zmusiło mnie do rozmyślenia na swój temat.
Separuję się od ludzi, ponieważ wydaje mi się, że jestem śmiertelnie nudna [ i nieatrakcyjna bez mocnego makijażu :(] M. określił to jako "chłód emocjonalny".
Spędzam dzisiaj czwarty dzień bez Jacka. Jest piątek wieczór a ja nigdzie się nie wybrałam, siedzę w samotności kontemplując przed monitorem, celowo pogłębiając swoje uczucie tęsknoty. Bez gg, nocnego imprezowania i udawania świetnej zabawy. Wiem, że to strasznie głupie, ale przez trzy lata związku nigdy nie rozstaliśmy się dłużej na 3 dni. Z nikim nie miałam takiego problemu, za nikim tak nie tęskniłam. Czekam na smsy, pozwalam sobie pofantazjować kiedy pisze że nocuje dzisiaj w bardzo ekskluzywnym hotelu na koszt firmy, gdzie ręczniki przewiązywane są ozdobną satyną, papier składany w trójkącik i każdy szczegół dopracowano w najdrobniejszym elemencie. Odpisuję, że chętnie zanurzyłabym się z nim w tych atłasowych pościelach, i choć jestem materialistką, gdyby zechciał zamieszkałabym z nim nawet w szałasie :)
Może i jestem zamknięta na ludzi. Ale na niego nie. Wiem, że to niezdrowe, ale jest mi z tym dobrze i wygodnie. Hermetycznie i bezpiecznie. Jest tylko mój a ja tylko jego i takie momenty pełne "chemii" przemijają prędzej czy później, ale... co z tego.
Oglądam dziś hurtem 2-gi sezon "Usta-usta". Trochę to zaskakujące, jak oni zdradzają się tam na potęgę. Może to wzmogło we mnie uczucie zazdrości i tęsknoty, chęci posiadania go na wyłączność tu i teraz. Obawy, przed tym że poczuje się osaczony jeśli się z tym zdradzę.
Zdecydowanie mam dziś za mało do roboty, że zbiera mi się na takie "przemyślunki" ; ) Proszę odebrać to jako nieszkodliwe marudzenie :)
Myślę też sobie, że dwie krople wody pasują do siebie lepiej niż kostka lodu i płomień [wiem, Ameryki nie odkryłam].