st. anger.
22:47 2011-02-25
I stało się. Matka J. pękła i zrobiła coś na kształt awantury. Zaraz po tym jak wróciliśmy z kina [Sanctum 3d- polecane dla ludzi lubiących się bać i oglądać śmierć w różnej postaci].
Najpierw było o samochodzie, przez dobre pół godziny. Że dlaczego nie mogą nim jeździć.
Nie mogą, bo moi rodzice się nie godzą. Wobec tego dlaczego J. płaci za naprawę. Proszę spytać J. Że zniżki nie są na mnie i dlaczego.
Że ona żąda żeby jej syn wykupił polisę. A on uparcie, że nie.
Nie znoszę jego uporu. Przez tyle czasu miałam wrażenie, że on ma wszystko gdzieś i o wszystkim decyduję ja. Żyłam w złudzeniu. W poważnych kwestiach nie mam nic do powiedzenia. Ani jego mama. Ani nikt. On postanowił i koniec.
Można żyć bez kablówki, płacić za pakiety z których się nie korzysta i żyć na jednej fazie prądu w mieszkaniu, bo się nie chce zadzwonić po elektryka.
Po raz pierwszy moja wściekłość nie minęła w ciągu doby, a tęsknota za nim nie zwycięża.
Problem nie został rozwiązany. Za dwa tygodnie mamy umówionego mechanika.
A ja będę mu winna ponad tysiaka i będę musiała wziąć kredyt, którego nie chcę. Nie interesuje mnie już jego męskie ego, które tej spłaty nie przyjmie.
To wszystko wina moich rodziców, którzy mają dziwne podejście do sprawy.
No i J, który raz na jakiś czas musi odwalić taki numer, że nie można się pozbierać.
Nie znalazłam wczoraj w nikim pocieszenia. Dziś naoglądałam się jakichś rozweselających głupot w Internecie, ale nie pomogło na długo. Wciąż mam poczucie pustki i nie wiem co zrobić z czasem. Pisanie prac do szkoły i dokumentację firmową sobie daruję, można to robić w tygodniu.
Życie bez J. nie ma sensu. A życie z J ??