• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

..::Purple Thoughts::..

..::Purple Thoughts::..

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008

Archiwum 16 października 2011

czarnowidztwo stosowane.

09:34 2011-10-16

Niedziela.

Ostatnio trochę pohandlowałam ze znajomymi, więc udało mi się zaoszczędzić parę złotych na prezent dla J. Za tydzień ma urodziny. Zamiast na wykłady trafiłam też do Leroy Merlin i wypatrzyłam niezłe firanki,28zł sztuka. Nie muszę chyba dodawać, że są w kolorze "purple" ;> To chyba będzie mój ulubiony sklep z pierdołami do domu. Nowym odkryciem okazało się Pepco- zawsze myślałam, ze tam mają tylko ubrania dla dzieci. Niespodzianka.

Strasznie długi wstęp zrobiłam, choć chciałam tylko napisać, że obudziłam się dziś rano i oprócz tych firan, które dają mglisty efekt tego, co za oknem, faktycznie cale miasto spowiła gęsta mgła.

Ja wciąż czuję się jak na wakacjach, od kilku dni dziwię się "no ale skąd ta para z ust, przecież dopiero był lipiec." Zatem niedzielę zaczynam od niechętnego wystawienia stopy spod kołdry i jej szybkiego powrotu. Zostaję tu chyba dzisiaj.

Kto by pomyślał, ze dożyjemy czasów w których ulubionymi zabawkami w łóżku będą komórka i laptop.

Postanowiłam jednak nacieszyć się nim ostatnie pięć dni, gdyż zdaję go do firmy. I opuszczam ją. Niechętnie, bardzo niechętnie. Po wycisku w lipcu jako mobilny sprzedawca energetyków, przez te trzy miesiące  szkoleń robiłam jedną, dwie wizyty dziennie. Cudna i nieambitna praca. Z dniem 31.12 to zlecenie dobiega końca, zaczęłam więc szukać już teraz. I tu zaczyna się mniej przyjemna część historii, z której nie jestem dumna.

Na rozmowę jedzie się do restauracji 40km od miasta [sprytny sposób na sprawdzenie czy masz prawko]. Na rozmowie rekrutant informuje Cię ze przeczytał jedynie 200 pierwszych maili, w sumie otrzymał ich ponad 3000. Ciesz się i nie wiem, błagaj o litość? Gość kojarzył mnie z nazwiska. Mam brata w tej branży. I to mnie utwierdza w przekonaniu, ze w obecnych czasach gówno się osiągnie, nie mając znajomości. Wysyłałam dziesiątki CV, bez pośpiechu, miałam pół roku na wybór przecież.

Chciałam już otwierać sklep internetowy, choć nie mam pieniędzy do zainwestowania. I dostałam szansę.

Po jakimś czasie przyznałam się J., że to nie wspaniałość mojej osoby zadecydowała o przyjęciu mnie, choć na rozmowę przygotowałam się solidnie. Spodziewałam się pytań w stylu „Czemu zmieniasz pracę?”, „Jaki powinien być Twój szef?” a nawet „Dlaczego studzienka jest okrągła a nie kwadratowa?" [autentyk z innej rozmowy.] Zależy mi, boję się o przyszłość, nie mam w obecnej firmie nic do stracenia. Wiem, jakie on ma zdanie na ten temat. Być może za 20 lat w jakiejś małżeńskiej kłótni wygarnie mi, ze bez brata nie osiągnęłabym nic, poza kasą w tesco a ja wiem, ze z moimi studiami administracji nigdzie indziej by mnie nie przyjęli. Teraz jednak uznał że to ok, jest szansa, trzeba ją wykorzystać.

O innych, mniej przyjemnych aspektach życia nie będę pisać za wiele, i tak wszyscy wokół narzekają na jesiennie chandry.

W domu atmosfera grobowa, zmarł nam wujek i wczorajszy dzień spędziliśmy na pogrzebie, stypie itp. Najtrudniej radzi sobie z tym tata. Z nikim nie rozmawia i stara się jak najwięcej spać. To było ciężkie kilka dni i będzie tez trudne Święto Zmarłych. W takich momentach chyba najgorsze co można powiedzieć to Se la vi.

Hm...Głód zwycięża z zimnem, wstaję z wyrka. Do zobaczenia.

16 października 2011   Komentarze (2)
Purplehair | Blogi