czarnowidztwo stosowane.
09:34 2011-10-16
Niedziela.
Ostatnio trochę pohandlowałam ze znajomymi, więc udało mi się zaoszczędzić parę złotych na prezent dla J. Za tydzień ma urodziny. Zamiast na wykłady trafiłam też do Leroy Merlin i wypatrzyłam niezłe firanki,28zł sztuka. Nie muszę chyba dodawać, że są w kolorze "purple" ;> To chyba będzie mój ulubiony sklep z pierdołami do domu. Nowym odkryciem okazało się Pepco- zawsze myślałam, ze tam mają tylko ubrania dla dzieci. Niespodzianka.
Strasznie długi wstęp zrobiłam, choć chciałam tylko napisać, że obudziłam się dziś rano i oprócz tych firan, które dają mglisty efekt tego, co za oknem, faktycznie cale miasto spowiła gęsta mgła.
Ja wciąż czuję się jak na wakacjach, od kilku dni dziwię się "no ale skąd ta para z ust, przecież dopiero był lipiec." Zatem niedzielę zaczynam od niechętnego wystawienia stopy spod kołdry i jej szybkiego powrotu. Zostaję tu chyba dzisiaj.
Kto by pomyślał, ze dożyjemy czasów w których ulubionymi zabawkami w łóżku będą komórka i laptop.
Postanowiłam jednak nacieszyć się nim ostatnie pięć dni, gdyż zdaję go do firmy. I opuszczam ją. Niechętnie, bardzo niechętnie. Po wycisku w lipcu jako mobilny sprzedawca energetyków, przez te trzy miesiące szkoleń robiłam jedną, dwie wizyty dziennie. Cudna i nieambitna praca. Z dniem 31.12 to zlecenie dobiega końca, zaczęłam więc szukać już teraz. I tu zaczyna się mniej przyjemna część historii, z której nie jestem dumna.
Na rozmowę jedzie się do restauracji 40km od miasta [sprytny sposób na sprawdzenie czy masz prawko]. Na rozmowie rekrutant informuje Cię ze przeczytał jedynie 200 pierwszych maili, w sumie otrzymał ich ponad 3000. Ciesz się i nie wiem, błagaj o litość? Gość kojarzył mnie z nazwiska. Mam brata w tej branży. I to mnie utwierdza w przekonaniu, ze w obecnych czasach gówno się osiągnie, nie mając znajomości. Wysyłałam dziesiątki CV, bez pośpiechu, miałam pół roku na wybór przecież.
Chciałam już otwierać sklep internetowy, choć nie mam pieniędzy do zainwestowania. I dostałam szansę.
Po jakimś czasie przyznałam się J., że to nie wspaniałość mojej osoby zadecydowała o przyjęciu mnie, choć na rozmowę przygotowałam się solidnie. Spodziewałam się pytań w stylu „Czemu zmieniasz pracę?”, „Jaki powinien być Twój szef?” a nawet „Dlaczego studzienka jest okrągła a nie kwadratowa?" [autentyk z innej rozmowy.] Zależy mi, boję się o przyszłość, nie mam w obecnej firmie nic do stracenia. Wiem, jakie on ma zdanie na ten temat. Być może za 20 lat w jakiejś małżeńskiej kłótni wygarnie mi, ze bez brata nie osiągnęłabym nic, poza kasą w tesco a ja wiem, ze z moimi studiami administracji nigdzie indziej by mnie nie przyjęli. Teraz jednak uznał że to ok, jest szansa, trzeba ją wykorzystać.
O innych, mniej przyjemnych aspektach życia nie będę pisać za wiele, i tak wszyscy wokół narzekają na jesiennie chandry.
W domu atmosfera grobowa, zmarł nam wujek i wczorajszy dzień spędziliśmy na pogrzebie, stypie itp. Najtrudniej radzi sobie z tym tata. Z nikim nie rozmawia i stara się jak najwięcej spać. To było ciężkie kilka dni i będzie tez trudne Święto Zmarłych. W takich momentach chyba najgorsze co można powiedzieć to Se la vi.
Hm...Głód zwycięża z zimnem, wstaję z wyrka. Do zobaczenia.