motywujacy strach.
Mam fobie. Najpoważniejszą jest chyba ciągłe zamartwianie się o nic. Czy zrobiłam coś dostatecznie dobrze, dlaczego postąpiłam tak a nie inaczej, jak powinnam była to zrobić...Żałuję wielu rzeczy. Chciałabym móc powiedzieć tak jak inni: nie żałuję żadnej chwili. Chyba umrę z tym niepokojem.
Sprawa z pracą odrobinę się przesunęła ale to nie szkodzi, poobijałam się kolejny tydzień. W poniedziałek pociągiem do stolicy, na dwudniowe męki szkolenia. Już teraz się uczę, bo mam 35 produktów i 20 stron dziwnych nazw i skrótów medycznych. Chyba nie wiem co mnie czeka, bo tłumię ten strach z łatwością. Gorszym lękiem były ostatnie miesiące z totalnie pustym kontem i brakiem bliższych perspektyw. Teraz są, więc trzeba patrzeć pozytywnie.
I tu znowu te głupie myśli.
A co jeśli dostałam tę szansę po to, by znowu gorzko się rozczarować i dostać w dupę od życia, przekonam się że nic nie potrafię i nic nie jestem warta? Zawiodę brata, J., siebie?
Najpierw spróbuję a dopiero potem będę sobie wygarniać. Przygotowałam sprzęt do zdania, jutro ostatnie dwie wizyty, dwa raporty, wizyta w myjni i na parking.
Ahoj przygodo.