TO mają być Święta?! :(
Wciągnęłam się w jakąś dziwną grę na międzynarodowym portalu. Ocknęłam się z letargu po trzech tygodniach, z przerażeniem odkrywając, że za moment wigilia. Mobilizacja, zapakowanie gipsu w kurtkę i mordercza bieganina po sklepach. No i ciągłe kłótnie w domu o pieniądze. Jak wszędzie. Mam dziwne wrażenie, że w dzisiejszych czasach już o niczym innym się nie mówi.
Widziałam się z 'ex' i nieświadomie [?] wprowadził mnie w okropny stan poczucia winy za całe zło świata. A tylko książkę chciał pożyczyć ;/ Kiedy przyjdzie oddać, na pewno mnie nie zastanie...
Żyłam sobie w tym swoim kokonie dobre półtorej miesiąca. Praca licencjacka czeka, samochód pewnie nie odpali po tych mrozach a zapomniałam wyjąć akumulator. Co tam.
Dzisiaj się obudziłam.
J. ma poważne problemy zdrowotne i ani myśli pójść do lekarza. Nie wnikając w szczegóły jest na tyle źle, że nie może tego przede mną ukryć. Żadne moje tłumaczenia go nie przekonują, boi się zwykłych kropli do oczu nie mówiąc o czymś poważniejszym.
Cholernie się martwię.
Zdenerwował mnie dziś mówiąc, że nie chce świąt. Nie ubierze choinki, nie pójdzie po opłatek. Nie będzie robił kolacji. Ja wiem, że u niego takich rzeczy nie było, ale... Żałuję, że nie będzie normalnie, z rybą, grzybową i sałatką. Leniwych pieszczot wśród zapachu mandarynek przez kolejne dni. Żałuję, że nie potrafię z nim o tym porozmawiać, mamy zupełnie odmienne zdania na ten temat i żadne z nas nie chce go zmienić. I że nie będę miała okazji, bo wigilię spędzimy tym razem osobno.
Czasami przyłapuję się na wątpliwościach, czy dobrze robię i czy wiem w co się zaangażowałam. Mogę tłumaczyć innym, co [obiektywnie patrząc] powinni zrobić, tzn zacząć żyć wyłącznie swoim życiem i mieć innych w poważaniu. Wygląda jednak na to, że stworzono nas jednak do cholernego łączenia się w pary do grobowej deski i troski o drugą osobę. Cóż. Przynajmniej wiem, że go na pewno kocham. Chce mi się ryczeć na myśl o jego utracie. Choć ostrzegłam go już, że tak łatwo się przede mną nie wywinie :P Będę mu truła tak długo, aż zechce się dowiedzieć co go tak naprawdę boli.
M. upił się dzisiaj, ktoś w rodzinie dostał od lekarzy diagnozę równą wyrokowi śmierci.
Normalnie bym go opieprzyła że znowu pije, ale teraz życzę mu tylko, by wziął się w garść i zamiast pić był przy tym kimś.
Ta cholerna bezsilność.
++++