jak jeden drobny papierek może skopać cały...
Szkoda gadać!
Zgubiłam dwa ważne dokumenty i jutro z tego powodu czeka mnie dodatkowa wycieczka do Włocławka. Eh roztrzepaniec... Chyba nigdy mi to nie minie.
W poniedziałek wieczorem po powrocie z cmentarzysk wpadłam przodem [!] służbowego auta do dość głębokiej dziury. Na szczęście nic nie uszkodziłam i żadnych oznak niezadowolenia "małe wredne" nie wykazuje. Jacek pomógł mi wydostać się za pomocą linki holowniczej i gruchota mojego taty. Moj Anioł Stroz czuwa :)
Niestety chwilowo nie mam się czym chwalić...
Nie wysypiam się bardzo i budzę zlana potem, nie pamiętając do końca co mi się śniło. Kto wie, może taka faza księżyca, a może przedpotopowe wyrko daje się już we znaki.
Rozmawiałam dziś przez Internet z koleżanką, bo nie dałam rady do niej pojechać. Po wielu narzekaniach na życie, trudną sytuację materialną i niesprawiedliwą, niekochającą rodzinę materialistów doszłyśmy do wniosku, że zawsze może być gorzej, a w życiu najtrudniejsze są choroba i samotność. Przy czym jak się jest razem, to się żyje z nadzieją na lepsze jutro.
Nawet jeśli to ślepy zaułek jest, to warto próbować.
Kłócę się co prawda z tym moim Jackiem, bo znów daje się ojcu wykorzystywać i zamiast łapać okazję na premię w pracy, woli wydać 200zł na paliwo i zawieźć tatusia na urodziny wnuczki. Jakby nie można było pojechać tydzień później lub wcześniej. Mam jednak nadzieję, że choć raz uda mi się zgasić jego przesadny altruizm i zmusić by pomyślał o sobie, choć to sprzeczne z jego naturą więc szans sobie zbytnich nie robię.
Co tu jeszcze... Kolega z Piły chciał mnie w piątek zaprosić na nk. Spytałam go [na gg] czy pamięta w ogóle moje nazwisko. Od tej chwili ja nie odezwałam się wcale, on zaś około czterech razy i za piątym napisał że przeprasza, ale mu dziewczyna nie pozwala na kontakt ze mną. Zdziwiłam się, bo przecież między nami nic nie było i żadną parą nie byliśmy, nie narzucam się... Skończyło się zatem na tym, iż go wyśmiałam i usunęłam z listy gg jak i nk. Krzyczał że na nk mogę zostać : D Ale czyż to nie taka sama niska forma porozumiewania? Napisałam, że zgodnie z jego życzeniem milknę by nie łamał danych obietnic, a w realu przechodzimy na per pan/i. Minęły dwie godziny i dalej cośtam pisze, ale ja już milczę. I tak trzeba traktować frajerstwo ;]
Zmykam na myjnię, małe wredne jest już czarne zamiast białe. M. się zaanonsował że w piątek może ze mną pojedzie, więc mając go na względzie postanowiłam "ogarnąć ten kurnik".