nirwana
Wstyd się przyznać.
Jak dotarłam na miejsce, okazało się że przy jednym numerze znajduje się około 15stu hangarów/budynków. Nie dodzwoniłam się z pytaniem, do którego się udać. Potem było już za dużo po czasie. Nie zmartwiłam się tym zbytnio, znalazłam kolejne ogłoszenia i wysłałam cv.
Przelew dotarł. Mieszkanie, net i kom opłacone, nie ma ryzyka że potencjalni pracodawcy się nie dodzwonią. Spłaciłam też Jacę i oddałam parę groszy M. za ten zamek i parking. I to by było na tyle jeśli chodzi o kasę. Śpię spokojniej przez najbliższy tydzień. W pracy zapowiadają znacznie więcej zajęć, bo niektóre kretynki przyznały się do poszukiwania dodatkowej pracy. Brak mi słów na taką głupotę, jak można narzekać na zbyt lekką pracę?!
By o tym zapomnieć, z soboty na niedzielę wpadłam do D. i jej męża na przepyszne spaghetti, nocny maraton karaoke-drinkowo-filmowy. Wielką fanką komedii romantycznych nie jestem [podobnie jak mąż D., hehe!], ale wprawiły mnie w pozytywny nastrój. Pomijając okropne przejedzenie, bawiłam się cudownie :)
W południe ogarnęłam się już z swojej bazie i pojechałam do J, bo stęskniona byłam już bardzo. On chyba też, bo witaliśmy się intensywnie ;-)