• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

..::Purple Thoughts::..

..::Purple Thoughts::..

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008

Archiwum 18 listopada 2011

18 listopada, 17:20:20

Nie mogę opanować emocji.
Wczoraj rozmawiałam z Paynem, po raz pierwszy od miesięcy, o rysowaniu.
Było to dziwnie przyjemne, lekkie, z perfidnym pominięciem wszystkich nieprzyjemnych tematów
w postaci braku pracy, kłopotów rodzinnych i wszystkim, co związane z rzeczywistością.
Obudziłam się uśmiechnięta, pojechałam do pracy uśmiechnięta.

Zderzenie z rzeczywistością doprowadziło mnie znowu do łez, bo nie mogę, jak jadę ileś kilometrów do gościa, który ma nos utkwiony w monitorze i nawet nie chce słyszeć, z czym do do niego przychodzę i po co. Nie raczył nawet podnieść na mnie wzroku.

W szpitalu nie znalazłam odpowiedniej osoby. W kolejnej przychodni długo czekałam na lekarza, ale nie pchałam się w kolejkę i chyba to docenił, bo był bardzo miły i obiecał, że rozważy opcję. Nie zabrałam mu dużo czasu, zaznaczając że mam świadomość, że na korytarzu czekają na niego małe, kaszlące pacjentki.

Wróciłam jednak do domu czując się znowu cieniem człowieka.
Moje wnętrze przypomina zimny, mokry loch a w nim kulącego się Nazgula,
syczącego "my preciouussss" i kryjącego w dłoniach ostatnią,  pozytywną myśl. Ile bym dała by móc już się ukryć przy monitorze, wypytując Payna o najnowsze postępy w jego twórczym projekcie. Rozpisać się o genialnej kresce Wyspiańskiego.

Będę bardzo ostrożna od teraz. Każde napomknięcie o jego prywatności lub choćby porównanie jego prac z moimi wywołuje wycofywanie się z rozmowy.
Ale rozumiem go lepiej, niż kiedykolwiek.

Dzień kończy się jednak mega pozytywnie.
Wyczekałam dzisiaj w pewnej aptece ponad dwie godziny pod drzwiami pani kierownik.
Brat użył maksimum czaru osobistego i poszło pierwsze zamówienie.
Cieszy mnie to jedynie z tego powodu iż wykupił mi jeszcze kilkanaście dni pracy.
Co będzie jednak, jeśli dalej nie będę potrafiła poradzić sobie sama?

Nieważne. Chwilowo zmuszona jestem stłamsić poczucie godności i pozwalam się sobie upajać tą chwilą. A że teraz dwa dni wolnego od pracy i jutro spotkanie ze znajomymi na uczelni, łatwiej będzie się uśmiechać do złej gry.

I za dwie godziny wybieram się na Zmierzch. Nie wiem, co mnie podkusiło ale J. się zgodził i kułam żelazo póki gorące. Byle skupiać myśli na czymś innym teraz.

"Nie martw się, znajdziemy nasz azyl" -napisał wczoraj Payne. ciekawe, czy sam w to wierzy.

18 listopada 2011   Dodaj komentarz
Purplehair | Blogi